wtorek, 7 czerwca 2011

Oswojony przez śmierć

Wiem, jestem jej
ona mnie kupiła, oswoiła
Dała za to przyzwoitą cenę
życie
Kiedy piszę te słowa,
ona jest tutaj gdzieś
dobrotliwie spogląda na mnie
sfinksowatymi oczami kota
Ja się nie spieszę-zdaje się mówić
Ja poczekam
Nie uciekniesz przecież nigdzie
zamknięty w pułapce świata
W dni słoneczne jest wiatrakiem cienia
okrążającego mnie
niby wskazówka zegara.
W dni pochmurne jest ukojeniem
miękkim jak brudne pierzyny chmur.
Wiem jestem jej
wszak zapłaciła uczciwie!
Niedosłyszalna czasami jak szelest mojego oddechu
innym razem głośna,
pospieszny łomot spłoszonego serca w studni nocy.
Kiedyś kiedy już nie będę pragnął niczego
poza uchyleniem tych ostatnich drzwi
zobaczę ją...
Ostatnia moja pociecha.
Zaspokojona ciekawość, na którą choruję od urodzenia
Mówię to Wam, ja poeta
wczoraj zwierze, dzisiaj pół-bóg.
Oswojony przez śmierć...
oswojony przez śmierć...
oswojony przez śmierć...

Jan Rybowicz