Albowiem w moim przypadku miłość jest jak motyl. Motyl, którego usiłuję wepchnąć sobie w dupę, a on z niej ciągle chce wyfrunąć. Będę go tam trzymał tak długo, aż się zmęczy i zaakceptuje swój nowy dom. I wtedy umyję ręce i powiem sobie szczerze i prawdziwie: mam go w dupie. Taki jest plan. Zobaczymy co będzie dalej.
Martin Lechowicz
sobota, 27 grudnia 2008
środa, 24 grudnia 2008
Słowo na święta
Nie wśród nocnej ciszy, ale wśród hałasu
Głos się nie rozchodzi, ale znika w tle
Wybacz, lecz zabiorę ci trochę czasu
Bo właściwie masz go tylko dzięki mnie
Wiem, że wiesz, kim jestem, chociaż się nie znamy
Możesz mnie nie lubić, ale musisz znieść
Bo czy chcesz czy nie chcesz wkrótce się spotkamy
A te święta - tak a propos - są na moją cześć
Nie chcę psuć zabawy lecz mam dość milczenia
Hipokryzji smród dosięgnął niebios bram
Powiem wam to co mam wam do powiedzenia
Powiem, nawet jeśli mówić będę sam
Jeżeli chcesz to świętuj Boże Narodzenie
Lecz przynajmniej w hipokryzji umiar znaj
Bo świętujesz to, żem z niebios zszedł na ziemię
A nie to, że chciałbyś z ziemi zrobić raj
Gdym się rodził powitały mnie bydlęta
I pasterze - tylko oni mieli czas
W moje święto znów nikt o mnie nie pamięta
Za to teraz dobrze ja pamiętam was
Ja w hotelu wtedy nie mieszkałem
Na drewnianych deskach dość się twardo śpi
I telewizora wtedy też nie miałem
I dwunastu potraw też nie dano mi
Gdy w świątyni w święto kupcy sprzedawali
Wziąłem bicz i sam powyrzucałem ich
Dość mam bożonarodzeniowej reklamy
Dość mam świątecznego napełniania mich
Ja nie po to się rodziłem, byś ty się obżerał
Dałem zabić się nie po to, byś ty mógł tyć
Szkoła, praca, sukces, konto, świat, kariera
Na co ci to, wiecznie wszak nie będziesz żyć
Mówią, że głupoty niczym się nie zmierzy
Że lekarstwa na nią nie zna nawet Bóg
Wielkim głupcem człowiek, który w nic nie wierzy
Lecz największym, kto zapomniał, że go czeka grób
Nim w Wigilię zaczniesz kawior jeść w hotelu
Nim osiągniesz hipokryzji absolutne dno
Odłóż talerz, wstań i pomyśl, mój czcicielu
Czy na twoim miejscu ja bym zrobił toI
jeśli dotknie cię choroba, głód lub bieda
Będziesz Boga winić, że ci zesłał zło
Zanim z gniewem wzniesiesz pięści swe do nieba
Pomyśl ile razy znieważyłeś go
Znoszę wszystko, bo na tobie mi zależy
(Lecz) pobłażanie z cierpliwością mylić - źle
Bo nawet jeśli w własną swoją śmierć nie wierzysz
Umrzesz. I ze wszystkiego ktoś rozliczy cię
Martin Lechowicz
poniedziałek, 22 grudnia 2008
KOLĘDA KACPRA - JEDNEGO Z TRZECH MĘDRCÓW
Jak szukać dziś drogi
Gdy wkoło zamiecie
Gdzie szukać dziś gwiazdy
Gdy świat na zakręcie
Czy iść w stronę miasta
Czy raczej pod prąd
Jak pytać o drogę
Gdy umyka ląd
Z kim szukać nadziei
Gdy wszyscy samotni
Z kim szukać stajenki
którą świat nam odkrył
W kim szukać dziś brata
A kogo unikać
Tak mało dziś śladów
Brakuje sternika
Na skróty gdzieś poszli
Melchior z Baltazarem
A ja w środku nocy
Nagle sam zostałem
Gdzieś przy wigilijnym stole
Wolne miejsce czeka
Może ktoś mnie dziś zaprosi
Nim przyjdzie Pasterka
Adam Ziemianin
Gdy wkoło zamiecie
Gdzie szukać dziś gwiazdy
Gdy świat na zakręcie
Czy iść w stronę miasta
Czy raczej pod prąd
Jak pytać o drogę
Gdy umyka ląd
Z kim szukać nadziei
Gdy wszyscy samotni
Z kim szukać stajenki
którą świat nam odkrył
W kim szukać dziś brata
A kogo unikać
Tak mało dziś śladów
Brakuje sternika
Na skróty gdzieś poszli
Melchior z Baltazarem
A ja w środku nocy
Nagle sam zostałem
Gdzieś przy wigilijnym stole
Wolne miejsce czeka
Może ktoś mnie dziś zaprosi
Nim przyjdzie Pasterka
Adam Ziemianin
środa, 17 grudnia 2008
niedziela, 7 grudnia 2008
sobota, 29 listopada 2008
czwartek, 20 listopada 2008
Między nami
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Znajdzie się słowo na każde słowo
Znajdzie się wiara na każdą wiarę
Znajdzie się robak na każdy owoc
- Na świecę - ogarek.
Znajdzie się wina na każdą karę
Znajdzie się niechęć na każdą chęć
Na każdy umiar - brak umiaru
Na każdą dłoń - pięść.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Znajdzie się siła na każdą siłę
Na każdą wściekłość - wściekłość
Przyjdzie nienawiść na każdą miłość
Na każde niebo - piekło.
Na objawienie - będzie ślepota
A na głuchotę - dzwon
Na każdą wierność - zapach złota
Na każde życie - zgon.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Na każdą pamięć jest inna pamięć
Na każdy język - język
Na każdą tarczę - miecz i ramię
Na każdą wolność - więzy.
Na każdą świętość jest bluźnierca
Na każdą otchłań - spojrzenie wzwyż
Na każde serce - ktoś bez serca
Na każdą boskość - Krzyż.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Nad tą przepaścią, tą rozpadliną
Tylko nabierać tchu...
Na takiej grani - kto jest bez winy:
Ty tam? Ja tu?
Nic tylko szukać, szukać w otchłani
Ścieżek, mostów i bram...
Byle nie zatrzeć granic:
Kto tu! - Kto tam!
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Jacek Kaczmarski
29.5.1997
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Znajdzie się słowo na każde słowo
Znajdzie się wiara na każdą wiarę
Znajdzie się robak na każdy owoc
- Na świecę - ogarek.
Znajdzie się wina na każdą karę
Znajdzie się niechęć na każdą chęć
Na każdy umiar - brak umiaru
Na każdą dłoń - pięść.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Znajdzie się siła na każdą siłę
Na każdą wściekłość - wściekłość
Przyjdzie nienawiść na każdą miłość
Na każde niebo - piekło.
Na objawienie - będzie ślepota
A na głuchotę - dzwon
Na każdą wierność - zapach złota
Na każde życie - zgon.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Na każdą pamięć jest inna pamięć
Na każdy język - język
Na każdą tarczę - miecz i ramię
Na każdą wolność - więzy.
Na każdą świętość jest bluźnierca
Na każdą otchłań - spojrzenie wzwyż
Na każde serce - ktoś bez serca
Na każdą boskość - Krzyż.
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Nad tą przepaścią, tą rozpadliną
Tylko nabierać tchu...
Na takiej grani - kto jest bez winy:
Ty tam? Ja tu?
Nic tylko szukać, szukać w otchłani
Ścieżek, mostów i bram...
Byle nie zatrzeć granic:
Kto tu! - Kto tam!
Między świtem a mgłą
Między okiem a łzą
Świat się rozszczepia.
Między sercem a krwią
Między Tobą a mną -Zieje przepaść!
Jacek Kaczmarski
29.5.1997
wtorek, 18 listopada 2008
Nie wierzysz - mówiła miłość
w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz
że zanudzisz talentem
że z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy
w to że przepiórka żyje pojedynczo
w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem
w zmarłą co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze w najgorsze
w każdego łosia co ma żonę klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła i Pana Boga
w mieszkanie za rok
Poczekaj jak cię rąbnę to
we wszystko uwierzysz
Jan Twardowski
w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz
że zanudzisz talentem
że z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy
w to że przepiórka żyje pojedynczo
w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem
w zmarłą co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze w najgorsze
w każdego łosia co ma żonę klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła i Pana Boga
w mieszkanie za rok
Poczekaj jak cię rąbnę to
we wszystko uwierzysz
Jan Twardowski
niedziela, 2 listopada 2008
To tylko pies, tak mówisz...
Tylko pies,
A ja Ci powiem,
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek,
On nie ma duszy, mówisz…
Popatrz jeszcze raz,
Psia dusza większa jest od psa,
I kiedy się uśmiechasz do niej,
Ona się huśta na ogonie,
a kiedy się pożegnać trzeba...
I psu czas iść do psiego nieba,
To niedaleko pies wyrusza,
Przecież przy Tobie jest psie niebo!
Z Tobą zostaje jego dusza...!
Tylko pies,
A ja Ci powiem,
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek,
On nie ma duszy, mówisz…
Popatrz jeszcze raz,
Psia dusza większa jest od psa,
I kiedy się uśmiechasz do niej,
Ona się huśta na ogonie,
a kiedy się pożegnać trzeba...
I psu czas iść do psiego nieba,
To niedaleko pies wyrusza,
Przecież przy Tobie jest psie niebo!
Z Tobą zostaje jego dusza...!
B.Borzymowska
niedziela, 26 października 2008
Na odległość kochać uczą się
Na odległość pragną się przez sen
Na odległość kochać uczą się
Wypijmy za nich krople łez
Na odległość pragną się przez sen
Na odległość kochać uczą się
Wypijmy za nich krople łez
http://katalogmp3.wrzuta.pl/audio/rWMPLyjOTV/maryla_rodowicz_-_na_odleglosc_www.katalogmp3.eu
wtorek, 21 października 2008
Nie pokonasz miłości
Nie wołaj o pomoc
Nie nadejdzie
Nie próbuj się bronić
Szkoda sił
To nieposkromiony
To
Rydwan stukonny, co pędzi
a Ty Ty pędzisz w nim
I choćbyś uciekał
To Ją gonisz
I choć byś się skrywał
Szukasz Jej
I choć byś udawał żeś
Ślepy na nagość i głuchy na szept
Nie umkniesz Jej
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie zwyciężysz jej w sobie
To wiedz
Nie pokonasz miłości
Nie zwyciężysz jej
Odłożysz wszelką broń
Gdy ujrzysz Ją
Choć mówią o Tobie
Żeś ze skały
Choć wszystko widziały
Oczy twe
Gdy ujrzysz Ją całą
To Nagle popadniesz w nieśmiałość i wiedz
Dosięgnie cię
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie zwyciężysz jej w sobie
To wiedz
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie pokonasz miłości
Nie zwyciężysz jej w sobie
To wiedz
Nie pokonasz miłości
Nie zwyciężysz jej
Odłożysz wszelką broń
Gdy ujrzysz Ją Gdy ujrzysz Ją
Gdy ujrzysz Ją
Gdy ujrzysz Ją...
Grzegorz Ciechowski
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca przy stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa, ulice, ktoś nagle zawoła.
Ktoś do drzwi zapuka, pamięć przyniesie
Z kwiatem, z godziną, z kolorem.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będziesz...
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek się stanie,
Będą miejsca w książkach i miejsca prz stole.
Kasztan kiedy kwitnie lub owoc otwiera
Będą drzewa, ulice, ktoś nagle zawoła.
Wciąż będzie początek,
bo wszędzie są mosty
Prawdziwe jest powietrze, ode mnie do ciebie,
Gdziekolwiek będę, cokolwiek się stanie.
Gdziekolwiek będę...
Zazdrość
Jest mi dzisiaj źle bardzo, jest mi bardzo smutno,
Myśli mam zwiędłe, chore, jak kwiaty na grobie,
Za oknami wisi niebo niby szare płótno.
Nie mogę dziś cię kochać i myśleć o tobie.
Między nami jest przepaść, przepaść niezgłębiona,
I choćbyśmy wykochać po brzeg duszę chcieli,
To wszystko, co nas łączy, jest miłość szalona,
A wszystko, co jest prawdą, na wieki nas dzieli.
Wiem teraz: to jest jasne jak słońce na niebie,
I musi skonać serce pod ciężką żałobą,
Bo nigdy cię nie wezmę na wieczność dla siebie.
Ty nigdy mną nie będziesz, a ja nigdy tobą.
Jan Lechoń
niedziela, 5 października 2008
sobota, 4 października 2008
niedziela, 28 września 2008
piątek, 26 września 2008
Fotografia
Gdy się mogło mieć kochane ciało
i ziemię całą
a została tylko fotografia
to, to jest bardzo mało
M.Pawlikowska-Jasnorzewska
i ziemię całą
a została tylko fotografia
to, to jest bardzo mało
M.Pawlikowska-Jasnorzewska
czwartek, 25 września 2008
Już nigdy nie będziemy kochać tak jak wtedy
Miła, to sentymentalne, ale nie mogę,
nie mogę zapomnieć nas wtedy,
wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą
dotykaliśmy swoich rąk:
skrzydeł egzotycznych ptaków.
To powraca do mnie
To powraca do mnie
To powraca do mnie
jak motyw śmierci. jak motyw śmierci.
Tak świeże były nasze ciała, tak czyste,
ciała prawie dzieci.
Kim, jak nie dziećmi byliśmy, niewinnymi,
bardziej świętymi niż wszyscy święci.
To jak zadra tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
jeszcze nie tknięte szronem przerażenia.
Nasza czułość delikatna
jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak płatek lodu,
naiwna jak psiak.
Już nigdy nie bedziemy kochać tak jak wtedy.
J.Rybowicz
nie mogę zapomnieć nas wtedy,
wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą
dotykaliśmy swoich rąk:
skrzydeł egzotycznych ptaków.
To powraca do mnie
To powraca do mnie
To powraca do mnie
jak motyw śmierci. jak motyw śmierci.
Tak świeże były nasze ciała, tak czyste,
ciała prawie dzieci.
Kim, jak nie dziećmi byliśmy, niewinnymi,
bardziej świętymi niż wszyscy święci.
To jak zadra tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
jeszcze nie tknięte szronem przerażenia.
Nasza czułość delikatna
jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak płatek lodu,
naiwna jak psiak.
Już nigdy nie bedziemy kochać tak jak wtedy.
J.Rybowicz
środa, 24 września 2008
poniedziałek, 22 września 2008
Komu bije dzwon
Znowu dziś widzę zachód słońca
Znowu udało się doczekać końca
Mniej szczęścia mieli, ilu ich było
Wielu, nawet ich nie liczyłem
Codzienne żniwo swoje zbieram
Kres podróży każdego dnia
Być czy mieć? - takie dwa pytania
Bliżej ku celom posiadania
Nie mam potrzeby zbyt wiele wiedzieć
Nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele
Gdy wszystko skończy się jak myślałem
Wsyp mnie do ziemi, stąd przyjechałem
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom S
kąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Więc głowa do góry, gdy dzień wstaje rano
Od tego są nogi, by łazić na nich
We dni, czy gorsze, czy lepsze
Ten jest ostatni, który nie pierwszy
Brzdęk, pękła czara pełna goryczy
Rozlanych kropel już nie policzę
Który dzień będzie ten dzień ostatni
Byłem czy miałem? - dwie zagadki
Nie mam potrzeby zbyt wiele wiedzieć
Nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele
Gdy wszystko skończy się jak myślałem
Wsyp mnie do morza, stąd przyjechałem
Tak, bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon...
Znowu udało się doczekać końca
Mniej szczęścia mieli, ilu ich było
Wielu, nawet ich nie liczyłem
Codzienne żniwo swoje zbieram
Kres podróży każdego dnia
Być czy mieć? - takie dwa pytania
Bliżej ku celom posiadania
Nie mam potrzeby zbyt wiele wiedzieć
Nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele
Gdy wszystko skończy się jak myślałem
Wsyp mnie do ziemi, stąd przyjechałem
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Bim-bom, bam-bim-bom S
kąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon
Więc głowa do góry, gdy dzień wstaje rano
Od tego są nogi, by łazić na nich
We dni, czy gorsze, czy lepsze
Ten jest ostatni, który nie pierwszy
Brzdęk, pękła czara pełna goryczy
Rozlanych kropel już nie policzę
Który dzień będzie ten dzień ostatni
Byłem czy miałem? - dwie zagadki
Nie mam potrzeby zbyt wiele wiedzieć
Nie mam potrzeby wiedzieć zbyt wiele
Gdy wszystko skończy się jak myślałem
Wsyp mnie do morza, stąd przyjechałem
Tak, bim-bom, bam-bim-bom
Skąd wiedzieć wszystko, komu bije dzwon...
środa, 17 września 2008
Zakochajmy się w sobie - raz do roku
poniedziałek, 15 września 2008
Własnymi wierszami
Chętnie zjadam ptaki i zwierzęta
Za to bardzo rzadko kwiaty
I o bliskich staram się pamiętać
Ale ciągle mylę daty
Pomyśl tylko jak mogło być z nami
Ale wiesz, poeci zawsze chodzą
Własnymi wierszami
Już myślałaś, że tak zawsze będzie,
Że się nic nie może zmienić
A tu pozamieniał liście w złoto
Jesiennego dnia alchemik
Pomyśl tylko...
Z tamtą rzeką nic mnie nie łączyło
Może drobne dreszczu fale
Z tobą wszystko byłoby inaczej
Gdybym cię nie spotkał wcale
Pomyśl tylko...
K. Jurkiewicz
Za to bardzo rzadko kwiaty
I o bliskich staram się pamiętać
Ale ciągle mylę daty
Pomyśl tylko jak mogło być z nami
Ale wiesz, poeci zawsze chodzą
Własnymi wierszami
Już myślałaś, że tak zawsze będzie,
Że się nic nie może zmienić
A tu pozamieniał liście w złoto
Jesiennego dnia alchemik
Pomyśl tylko...
Z tamtą rzeką nic mnie nie łączyło
Może drobne dreszczu fale
Z tobą wszystko byłoby inaczej
Gdybym cię nie spotkał wcale
Pomyśl tylko...
K. Jurkiewicz
niedziela, 14 września 2008
Pociągi
Są pociągi o zmierzchu co poniosą cię w noc
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Czasem dość mam wszystkiego, czasem śmieszy mnie coś
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Słuchaj bracie lepiej wysiądź gdzieś po drodze
Tutaj nie ma snów dobrych, tutaj nie ma złych snów
Taka podróż posłuchaj, może zwalić cię z nóg
Tutaj nic się nie zmienia, nie ma czasu ni dat
Tak jak w sennym miasteczku każdy miejsce swe zna
Słuchaj bracie, lepiej wysiądź gdzieś po drodze
Są pociągi o zmierzchu co poniosą cię w noc
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Chyba sobie na przekór znowu pójdę dziś tam
Z bezsensowną nadzieją, którą tak dobrze znam
Potem znów się pozbieram, potem zgubię znów nić
Są pociągi o zmierzchu widać musi tak być
Słuchaj bracie lepiej wysiądź gdzieś po drodze.
M. Kamper
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Czasem dość mam wszystkiego, czasem śmieszy mnie coś
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Słuchaj bracie lepiej wysiądź gdzieś po drodze
Tutaj nie ma snów dobrych, tutaj nie ma złych snów
Taka podróż posłuchaj, może zwalić cię z nóg
Tutaj nic się nie zmienia, nie ma czasu ni dat
Tak jak w sennym miasteczku każdy miejsce swe zna
Słuchaj bracie, lepiej wysiądź gdzieś po drodze
Są pociągi o zmierzchu co poniosą cię w noc
Są pociągi o zmierzchu jechać nimi to błąd
Chyba sobie na przekór znowu pójdę dziś tam
Z bezsensowną nadzieją, którą tak dobrze znam
Potem znów się pozbieram, potem zgubię znów nić
Są pociągi o zmierzchu widać musi tak być
Słuchaj bracie lepiej wysiądź gdzieś po drodze.
M. Kamper
czwartek, 11 września 2008
Kaleka społeczny
Zarabiam 4 tysiące
Z tego mi biorą połowę
Dzięki której samotna matka
Dostaje becikowe
Też chciałbym być na jej miejscu
Wydawać nie swoje pieniądze
To piękne, gdy można legalnie okradać
Za to, że zaszło się w ciąże
Płacę też na bezrobotych
Funduję im życie darmowe
Opłacam im szpital, kablówkę, żytniówkę
I wino owocowe
Chciałbym móc nie pracować
I raczyć się tanim winem
Dostając pieniądze za to że jestem
Leniwym sukinsynem
Nie jestem nieudacznikiem
Nie jestem nawet pedałem
Nie jestem z Kielc i nie mam AIDS
Rzeżączki też nie miałem
Jeżeli nic się nie zmieni
Następne pokolenia
Będą dostawać zasiłki i ulgi
Za sam fakt istnienia
Nie jestem Murzynem, pedałem, kretynem,
studentem, ciężarną kobietą
Za stary, za młody, za silny, za zdrowy,
Ja jestem społecznym kaleką
A tak bardzo się starałem
Żebym chociaż był pedałem
Jestem nie z własnej winy
na dnie społecznej drabiny
Martin Lechowicz
Z tego mi biorą połowę
Dzięki której samotna matka
Dostaje becikowe
Też chciałbym być na jej miejscu
Wydawać nie swoje pieniądze
To piękne, gdy można legalnie okradać
Za to, że zaszło się w ciąże
Płacę też na bezrobotych
Funduję im życie darmowe
Opłacam im szpital, kablówkę, żytniówkę
I wino owocowe
Chciałbym móc nie pracować
I raczyć się tanim winem
Dostając pieniądze za to że jestem
Leniwym sukinsynem
Nie jestem nieudacznikiem
Nie jestem nawet pedałem
Nie jestem z Kielc i nie mam AIDS
Rzeżączki też nie miałem
Jeżeli nic się nie zmieni
Następne pokolenia
Będą dostawać zasiłki i ulgi
Za sam fakt istnienia
Nie jestem Murzynem, pedałem, kretynem,
studentem, ciężarną kobietą
Za stary, za młody, za silny, za zdrowy,
Ja jestem społecznym kaleką
A tak bardzo się starałem
Żebym chociaż był pedałem
Jestem nie z własnej winy
na dnie społecznej drabiny
Martin Lechowicz
środa, 10 września 2008
Jak listy
Kto nas rozesłał w świat, jak listy,
Na długą drogę los nieznany
Duszy kawałek kartki czysty
Dał nam, by został zapisany?
A życie zapisuje różnie
Niebieskim swym wiecznym piórem,
Jednym donosy, drugim wiersze,
Lub też pokreśli coś niektórym.
Niejeden kryje swoje wnętrze,
Nigdy nikomu się nie otwiera,
Głęboko chowa się w kopercie,
Z zewnątrz w pieczątki się ubiera.
Kto nas jak listy w świat rozesłał
I docelowy adres zatarł?
Wędrówki nie możemy przerwać
Nim nie znajdziemy adresata...
Wędrówki nie możemy przerwać
Nim nie znajdziemy adresata...
Nim nie znajdziemy adresata.
Marek Andrzejewski
wtorek, 9 września 2008
poniedziałek, 8 września 2008
Od złego ratuj i kąkoli w zbożu...
piątek, 5 września 2008
czwartek, 4 września 2008
wtorek, 2 września 2008
Dzikość Serca
t.love
Coraz bliżej końca wieku chory świat dogorywa
Wszystko luniesz niedługo ale jeszcze trochę czasu
Tak brakuje nam miłości tej szalonej tej okrutnej
Moje serce pełne bólu, moja dusza industrialna
Ref: Jestem chory, dziki wariat tak jak świat
Gnam do przodu nie zatrzymuj mnie kochanie, nie
Czas prowadzi mnie za rękę
może Pan Może szatan sam już nie wiem co to jest
Dzisiaj niebo takie smutne ponad nami, ponad nami
Przytulamy się do siebie, całujemy tak samotni, tak samotni
Tak się trudno porozumieć, udajemy, gra się toczy
Zapalamy papierosa, ponad nami smutne niebo
Ref:
Dzień zasypia mrok się budzi, płynę gdzieś autostradą
Mijam światła samochodów tak do nikąd sensu brak, sensu brak
Przecież życie takie krótkie tak tragicznie bezcelowe
Jestem jeźdźcem, synem słońca zidiociałym czarownikiem
t.love
Coraz bliżej końca wieku chory świat dogorywa
Wszystko luniesz niedługo ale jeszcze trochę czasu
Tak brakuje nam miłości tej szalonej tej okrutnej
Moje serce pełne bólu, moja dusza industrialna
Ref: Jestem chory, dziki wariat tak jak świat
Gnam do przodu nie zatrzymuj mnie kochanie, nie
Czas prowadzi mnie za rękę
może Pan Może szatan sam już nie wiem co to jest
Dzisiaj niebo takie smutne ponad nami, ponad nami
Przytulamy się do siebie, całujemy tak samotni, tak samotni
Tak się trudno porozumieć, udajemy, gra się toczy
Zapalamy papierosa, ponad nami smutne niebo
Ref:
Dzień zasypia mrok się budzi, płynę gdzieś autostradą
Mijam światła samochodów tak do nikąd sensu brak, sensu brak
Przecież życie takie krótkie tak tragicznie bezcelowe
Jestem jeźdźcem, synem słońca zidiociałym czarownikiem
Subskrybuj:
Posty (Atom)