sobota, 30 stycznia 2010


...Ci zaś nieliczni,
którzy odważą się ruszyć na górską wspinaczkę,
skazują się na drogę, jak ludzkie marzenia,
choć może nie dojdą do szczytu,
to nikt i nigdy
nie odbiera im upojonej radości tego wędrowania,
gdzie każdy krok może byc triumfem i walką o życie
i gdzie wobec potęgi gór
prościej odkrywa się siebie,
a przynajmniej także większość granic i lęków
to tylko ułamek naszego umysłu,
poza którą zaczyna się
wolność.
Ale nie mów o tym ludziom...
wolność jest dla nielicznych...

Jacek Teler

czwartek, 28 stycznia 2010

A takie zabawy z kolorem





Pazdrawlajem


W tym momencie chciałbym pozdrowić wszystkich tych, którzy po przeczytaniu informacji, że u mnie dzieje się źle – zacierają dłonie i bezgranicznie się cieszą. Pamiętajcie, że złe dni są po to by wiedzieć, które są dobre a te dobre niebawem nadejdą. U mnie znowu będzie super a wy nadal będziecie tkwić tam gdzie jesteście – w gniazdku utkanym z niespełnionych ambicji i kompleksów.

Z www.hesja.pl i za Slawkiem-pozdrawiam równiez i tych co się cieszą, gdy u mnie cos się dzieje źle;-)))))

środa, 27 stycznia 2010

7 grzechów by Bartek


Nie chce nam się pożądać, bośmy zleniwieli, bo nam wszystko jedno czy stoi, czy się przewróci. W czasach, gdy miłość jest głównie miłością własną, nikt już nie umiera ani nie szaleje z zazdrości. Chciwość zastąpiła zdyszana konsumpcja, gniew zastąpiła apatia, obżarstwo zaś próżność...

Więcej grzechów nie pamiętam. Jednak wiele grzechów się pamięta : nieszczery zachwyt, kłamstwo w dobrej wierze , egoizm wobec bliskich, itd, itp.
Więcej grzechów nie pamiętam - lepiej tak mówić przede wszystkim dlatego, że na przełomie wieków jakoś zatarło się znaczenie słowa grzech. Chyba przydałaby się nowa wersja katechizmu. Zapewne pióra kolejnych komisji śledczych,lub teatr przedstawiony przez jakiś nowy program typu reality show, bo zdaje mi się, że to one teraz wyznaczają standardy moralne...
Nowy katechizm multimedialny!!! - już się cieszą sponsorzy tego wydawnictwa. Sektor alkoholowy, ubezpieczenia?
Wraz ze zbliżającym się nowym rokiem , przeglądam tegoroczny kalendarz i odnalezione gdzieś pożółkłe komplety niezapisanej papeterii z nieaktualnym już adresem u góry - ślad po kulturze przed e-mailem. Przeglądam też pożółkłą listę siedmiu grzechów głównych. Wszystko nieaktualne....

Pycha ma się z pyszna, bo oto dziś jest zaletą. Skromność dawno rdzewieje odstawiona do garażu jak dziurawa konewka. "Jestem najlepszym kandydatem na to stanowisko, na wszystkim się znam, umiem porozumieć się z ludźmi, mam dar przekonywania, dam radę każdemu wyzwaniu, moja książka jest najśmieszniejsza, nikogo nie potrzebuję, bom sam sobie sterem i okrętem, wiem, jak naszą Polskę staruszeczkę naprawić i oczyścić" , przechwalają się starzy i młodzi, politycy i produkty.

Lubieżność to takie piękne słowo, kojarzy się z lubieniem i zbieżnością, lubię zbieżność, tak się zbiegło, że się lubimy... Słowo piękne, ale wyszło z użycia, bo zmysłowość i pożądanie spowszedniały i mamy ich po dziurki w nosie. Nie chce się nam pożądać, bośmy zleniwieli, bo nam wszystko jedno czy stoi, czy się przewróci. Jak coś nie jest łatwe i na wyciągnięcie ręki niczym chińskie żarcie na wynos, to nikt nie chce się męczyć w pożądaniu. Pod wycieraczkami aut prężą się sylikonowe cyce całodobowe Alinek i Beatek, każda rzecz jest sprzedawana za pomocą seksu - seksowny batonik, seksowny odkurzacz, seksowna guma do żucia. Im więcej seksu naokoło, tym mniej amortyzowanych sypialnianie łóżek. Playboye wymarli w plejstocenie(w latach 50tych , XX wieku), femme fatale zajęły się robieniem kariery, wszyscy przestraszyli się aids i panuje ogólna apatia zmysłowa.

Obżarstwo? Jakie tam obżarstwo! Jego miejsce zajęła bulimia, anoreksja i meridia. Nawet w restauracjach patrzą na człowieka dziwnie, gdy zamawia sobie trzy przystawki, zupę, danie główne i deser."Proszę pana proponuję jedno główne danie na dwie osoby, bo więcej nie da pan rady". A właśnie, że dam radę, ty szkielecie, nawpycham się po dziurki w nosie, aż mi rozporek się rozpręży, aż mnie znajomi będą wynosić, z nikim się nie podzielę, a w dodatku potem będę leżeć na kanapie i trawić wolno jak wąż. Kiedyś posiłki składały się z pięciu dań, aż stół się uginał, dziś składają się z pięciu kalorii są jedzone na stojąco w samotności w sushibarze, gdzie porcje są wielkości zapalniczki. Nikt nie grzeszy obżarstwem, tylko wszyscy jak wielbłądy, łażą po świecie objuczeni wodą niegazowaną.

Gniew? Ani się waż, ani mru-mru. Od lat nie byłem świadkiem żadnej grzesznej awantury. W sąsiedztwie cisza na morzu, męża nikt nie trzepie wałkiem po głowie, nikt nie bije talerzy. Przeciw wojnie w Iraku nikt nie manifestuje, przeciw inwazji ciemnej prawicy nikt się nie buntuje. Gniew zastąpiła ignorancja i apatia. W pracy wyważone hipokrytyczne negocjacje:"Izo, bardzo interesująca propozycja, ale lekko bym ja zmodyfikował, wprowadzając pewne kreatywne skróty, na które jednak trzeba mieć czas". Tak się teraz mówi, zamiast wydrzeć się co tchu w płucach:"Ty idiotko, który raz ci mówię, że artykuł ma mieć tysiąc znaków i być na teraz, a nie kur... jakiś esej intelektualny na pięć tysięcy, jak chcesz w <> pracować, to zejdź mi z oczu, bo my tu produkt robimy, a nie pismo do masturbacji intelektualnej" i buch! w nią papierami, i buch! trzask drzwiami, i buch! łyk gorzały z szafki pracowniczej. Jak cię korci buch-buch, to znajomi albo pracodawca zaraz cię wyślą na terapię gniewu, skąd wyjdziesz oklapły jak baranek i nafaszerowany lekami.

O lenistwie już tylko najstarsi Indianie pamiętają, bo teraz wszyscy zasuwają jak mrówki, pracoholizm prześcignął alkoholizm. Nabralim kredytów, bezrobocie cały czas jawi się nam straszliwiej niz Armagedon i dlatego od miesiąca nie mogę się umówić na wieczór z zapracowanymi atoli ukochanymi przyjaciółmi, bo pracują od 8 do 21, jak sugeruję 23 to wtedy piszą jakieś prace naukowe, bo ósmy fakultet w międzyczasie łykają.

Z zazdrości płoną i szarpią się na czyny haniebne bohaterowie Szekspira i oper. W czasach, gdy miłość jest głównie miłością własną, nikt już nie umiera ani nie szaleje z zazdrości. W dodatku triumfuje hasło o tolerancji. Wszystko trzeba tolerować: zdrady, terrorystów, tępotę.

Tylko chciwość jeszcze broni honoru dawnych siedmiu grzechów głównych. Szczególnie możnych mecenasów sztuki ni widu, ni słychu, za to sponsorów przeliczających wszystko na target, grupy i billboardy bez liku. A my przeciętniacy, zamiast chciwie oszczędzać, jesteśmy kompulsywnie konsumpcyjni.

I tak oto pychę zastąpiła autopromocja, obżarstwo zastąpiła próżność, gniew - apatia, zazdrość - narcyzm, lenistwo - pracoholizm i pośpiech, lubieżność - powierzchowność pożądania, chciwość zaś - zdyszana rozrzutność.

Amen.

Adres bloga:
www.beatrizzz.blog.onet.pl

wtorek, 19 stycznia 2010

Z bloga mojego przyjaciela

Nie znam nikogo, kto chociaż raz nie przestraszyłby się własnej samotności, czy też jej perspektywy. Wizja życia w pojedynkę. Bez względu na to, czy oznacza ono samotność z wyboru, czy z przypadku, czy tę naznaczoną zakrętami losu.

Gdy pierwszy z nich daje wielką siłę na przemyślane biografie, jej przyrodnie siostry dla większości oznaczają udrękę. Boimy się zwłaszcza samotności definiowanej jako swoistego rodzaju karę za grzechy. Nie popełnione. Jesteś sam bo trudno z Tobą wytrzymać, jesteś sam, bo masz za duże wymagania, jesteś sam bo jesteś gruby, bo nie nosisz się modnie i nie "bywasz".

Jeszcze bardziej wzdrygamy się przed pustymi dniami i cichymi godzinami o zmroku. Samotną ciszą. To w lęku przed nią robimy wszystko, aby jak najprędzej znaleźć drugą część własnej duszy i ciała. Gdy trzeba, łamiemy własne charaktery, oczekiwania redukujemy do minimum, a ostatni grosz wydajemy na to co modne. Odrzucamy refleksję, że i tak w chwilach ostatecznych każdy z nas jest sam ze sobą. Na poczekaniu układamy listę osób i zdarzeń, które mogły by nas przed tą samotnością uchronić.
Strach przed pojedynczą poduszką w sypialni, przed pojedynczym kubkiem kawy i losem niechcianego przez nikogo starego kawalera, odrzuconego kochanka i porzuconego męża mobilizuje nas do działania.

Szybkie narzeczeństwa i jeszcze szybsze śluby...

Zdarza się, że tak poświęcamy się w tej walce o stadne życie, że już wkrótce milczenie we dwoje wydaje nam się lepsze od tego w samotności. Trwamy i znosimy wszystko, byleby było dla kogo ugotować zupę. Bez wymagań, pozbawione ambicji
i marzeń o lepszym i godniejszym życiu - zagłuszamy łkanie własnego ego.
Najważniejsze, że nie jesteśmy sami.
ale w życiu są i radosne dni. Bywa, że w najmniej spodziewanym momencie samotność oznacza już nie udrękę, lecz prawdziwe wybawienie. Stawia znak równości z wolnością. Dla własnych uczuć, myśli i marzeń .Także ambicji. Nie znam nikogo kto ich by nie miał.

Dlatego, gdy zdarza się nam zanurzyć w samotności, nawet jeśli nie z konieczności, to tylko od nas zależy, co zrobimy z tym niespodziewanym podarkiem od losu.
Zamkniemy przed nim serca i myśli czy też dostrzeżemy, że ta chłodna dama, jaką wydaje się nam być samotność, zawitała do naszego życia nie przez przypadek, ale po coś.

Według filozofów jest prawdziwym sprawdzianem naszego istnienia. Dzięki samotności uspakajamy duszę i karmimy ją tym, co w nas najpiękniejsze, najważniejsze i najlepsze. Wymaganiami wobec samych siebie i innych, potrzebą bycia z kimś lepszym i dojrzalszym.
A gdy już zaspokoimy emocjonalny i uczuciowy głód, to samotność znudzi się naszym towarzystwem i odejdzie w poszukiwaniu kogoś innego, kogoś z lękiem przed nią, z którym też będzie jej do twarzy......

Adres bloga:
http://www.beatrizzz.blog.onet.pl

czwartek, 14 stycznia 2010

Rozmowy

Są modlitwy
Jak ptaki niewidome
Które bezkres celu przeraża
Są twarze
Pozornie znajome
I zdarzenia
W których się zdarzasz

Są modlitwy
Które zetrze
Pierwszy podmuch ciała
- chyba płakałaś
chyba płakałaś
chyba płakałaś

Są modlitwy
Których nikt nie wysłucha
To nieprawda
To nieprawda

I te, z których niebieskość czytasz
Dopiero dziś się pytasz
Dopiero się pytasz
Dopiero się pytasz

Dominika Zembrzuska

poniedziałek, 4 stycznia 2010